O książkach w szkole, zwłaszcza na języku polskim, mówimy w zasadzie prawie cały czas. Czytamy lektury obowiązkowe i uzupełniające, teksty z podręczników czy dodatkowe materiały przygotowane przez nauczycieli. Odmieniamy „książki” przez wszystkie przypadki, często martwiąc się tym, że czytelnictwo spada i że coraz trudniej zainteresować młodzież tym, co znajdujemy w podstawie programowej. Tymczasem 23 kwietnia obchodzimy ustanowiony w 1995 roku przez UNESCO Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich.
W Polsce kwestie praw autorskich reguluje Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Znajdziemy tam na przykład informacje o tym, że autorowi danego utworu, w tym oczywiście książki, przysługują autorskie prawa osobiste – czyli np. Henryk Sienkiewicz, którego nazwisko jest na okładce Potopu, nie może zdecydować, że od przyszłego wtorku zrzeka się autorstwa na rzecz Bolesława Prusa. Istnieją też autorskie prawa majątkowe, czyli – mówiąc w dużym skrócie – prawo do pobierania wynagrodzenia za stworzony przez siebie utwór. Te autor dzieła może jednak przenieść na inną osobę lub instytucję. Zgodnie z polską ustawą prawa te ustają (zwykle!) siedemdziesiąt lat po śmierci twórcy. Dlatego w tzw. domenie publicznej dostępne są utwory wspomnianych wyżej Sienkiewicza czy Prusa. Ich publikowanie i rozpowszechnianie jest legalne i nie trzeba płacić za to potomkom tych autorów.